środa, 12 grudnia 2012

Rozmowy

Godzina czwarta nad ranem to niezbyt dobra pora na wychodzenie z ciepłego mieszkania. Jest ciemno i zimno, człowiek jest całkowicie niewyspany.
Jednak Bojan i Isabel musieli wrócić do domu, zanim obudzą się ich rodzice i dostrzegną, że dwójki nastolatków nie ma w ich pokojach. W przeciwnym razie czeka ich ostra przeprawa...
-Na pewno dacie sobie radę?-w głosie Pedro było coś na kształt troski. Zalewał właśnie pachnące kakao ciepłym mlekiem, żeby przyjaciel i jego siostra mogli się choć kilku łyków napić, zanim opuszczą jego domek. Postawił trzy zielone kubki na stole.
-Tak, damy sobie radę. - trzy lata młodszy przyjaciel odgarnął grzywkę i spojrzał na siostrę, która z niepewną miną usadowiła się na wolnym krześle w słabo oświetlonej kuchni.-jakby co, to wezmę Izzy na ręce...
-Poradzę sobie, Bojan-westchnęła dziewczyna.-gorzej z moimi siniakami, nie znikną tak od razu.
-Zawsze mogłaś się o coś uderzyć-zasugerował jej bliźniak.
Parsknęli śmiechem.
Gorące kakao trochę ich obudziło. Pachniało cudownie, więc wypili je niemal od razu, parząc sobie gardła.
-Isabel, wiem, że tu jest ci dobrze, ale musimy już iść.-przypomniał siostrze wciąż sączącej resztki napoju z ciepłego kubka. Rozsądny Bojan wiedział, że muszą się pośpieszyć, ich tato wstawał do pracy o szóstej... a oni mieli spory kawałek Barcelony do przebycia. Nie było innego wyjścia. Szybko założyli buty i pożegnali się ze swoim dzisiejszym wybawicielem.
-Izzy? Chodź-Bojan stał już w drzwiach z ręką na klamce, patrząc na siostrę ubraną w za dużą na nią bluzę Pedrita. Widać było po niej wyraźnie wydarzenia dzisiejszej nocy i duże zmęczenie.  Zawsze była wredna, ale to w końcu jego siostra. Bliźniaczka. Było mu jej szkoda. Westchnął i popatrzył na przyjaciela.
-Dzięki raz jeszcze, Pedro, do zobaczenia za kilka godzin-uśmiechnął się na tyle szeroko, na ile pozwoliło mu niewyspanie.-Izzy, chodźże no! Isabel...?-nie dokończył tego, co chciał powiedzieć, widząc jak siostra z całej siły przytula Pedro i coś mu mówi. Niewątpliwie coś ważnego, bo Bojan mógł usłyszeć urywany szloch.
-Już dobrze, Isabel, wszystko rozumiem.-Usłyszał głos Kanaryjczyka i poważnie się zastanowił, czy on sam na jego miejscu umiałby tak szybko wybaczyć.-Idź już do Bojana, musicie się pospieszyć.
Otworzył drzwi i odwrócił się, chcąc puścić przodem siostrę. Isabel popatrzyła na niego niepewnie, mógł przysiąc, że miała na twarzy wypisane wyrzuty sumienia. No coś takiego, pomyślał. Ona?!
-Bojan, przepraszam-wymamrotała siostra.
Otworzył szeroko oczy. Zawieszenie broni?! A skoro przeprasza jego...to musiała również przeprosić swego wroga numer jeden. Dodajmy, wyimaginowanego wroga, bo przecież Pedro był dla niej zawsze uprzejmy... Pokręcił z niedowierzaniem głową, lekko przytulając siostrę.
-Jasne, Izzy.
-Powodzenia-ciepło uśmiechnął się Pedro.
Wyszedł na zewnątrz, słysząc za sobą kroki marudzącej na chłód Isabel. Zadrżał, czując jak zimno jest nad ranem. Niebo zaczynało się przejaśniać, w końcu w lecie słońce wschodziło dużo wcześniej.
Zaprowadził Izzy do bramki.
-Puść mi sygnałka jak dotrzecie do domu!-wrzasnął jeszcze Pedro,patrząc na niego, a potem na Isabel-do zobaczenia, Bojan. Trzymaj się, Izzy.
-Ty... ty też, Pedro.
Bojan otworzył szeroko oczy. Chyba czeka go jeszcze wiele interesujących informacji dzisiejszego dnia.
Bo nocą już tego nazwać nie można było, pomyślał, ruszając dziarsko pustą ulicą, w stronę mającego wzejść za chwilę słońca.

Koniec treningu.
Barcelona B mogła spokojnie już wrócić do domu, albo, jeżeli tylko mieli ochotę, pędzić na złamanie karku na sąsiednie Camp Nou, gdzie właśnie seniorska drużyna rozpoczynała mecz z Realem Valladolid.
Pedro był w szatni jako jeden z pierwszych i już po kilkunastu minutach pędził z ciężką torbą treningową przez pusty parking i ulicę, ryzykując wpadnięcie pod samochód. Musiał ominąć budynki zarządu klubu i muzeum, oba z pyszniącymi się herbami Blaugrany, a to drugie jeszcze obklejone plakatami.
Wmieszał się nieopatrznie w grupkę kibiców, którzy na szczęście zaabsorbowani numerami na swoich biletach, nie poznali piłkarza juniorów. Na szczęście, bo rozdając autografy na pewno spóźniłby się na mecz.
Ochrona go poznała i wpuścili go bez problemów od razu we właściwe wejście.
Pozostawało się przepchać przez wszystkich socios, siedzących już na swoich miejscach, i usadowić się na własnym. Mecz się właśnie zaczynał.
Pedro lubił chodzić na mecze seniorów. Mógł zaobserwować jak wcielają w życie to, czego uczono wszystkich na kolejnych etapach szkolenia w La Masii i w kadrach juniorów B i C.  Grali według tej taktyki, nawet o tym nie wiedząc, tak bardzo weszło im to w krew.
Też tak chciał. Marzył o grze w pierwszej drużynie, widząc chłopaków w swoim wieku, którzy właśnie biegali po tej murawie. On na razie mógł deptać jedynie trawę Mini Estadi.
Jego najlepszy przyjaciel, Bojan, młodszy trzy lata, był już częścią tej drużyny. Minęli się gdzieś na wielu etapach kariery w La Masii, stracili ze sobą kontakt. Dopóki przypadkiem na siebie nie wpadli po którymś z treningów.
Tak, Pedro zazdrościł Bojanowi. Tak bardzo chciał razem z nim grać, nawet jeśliby oznaczało to numer z dwójką z przodu. Chciał udowodnić innym, że ma talent.
Bo chyba tego nie widzieli.
Na Camp Nou rozległa się wrzawa i Pedro poddał się tej radości. Barcelona prowadziła 1:0.

-Gratulacje, Bojan!-Pedro dopadł wreszcie swego przyjaciela w podziemiach Camp Nou.-Świetnie zagrałeś.
-Pedro? Dziękuję!-Bojan pokazał pełne uzębienie w radosnym uśmiechu-Idziesz ze mną dzisiaj na soczek, bo jestem niepełnoletni i męską rozmowę, nie przyjmuję odmowy.
-Jasne,nie ma problemu-zgodził się od razu.-Jak się czuje Isabel?
-Dobrze, nawet bardzo dobrze. Siniaki pięknie wyglądają - zaśmiał się Krkic. - Poczekaj na mnie, tylko pójdę się ogarnąć.


Godzinę później siedzieli już w jednym z ogródków piwnych na jednym z wielu placów w Barcelonie. Dokładniej byli w jednej z klimatycznych kawiarenek na Barri Gotic. Szmer rozmów dookoła był wręcz usypiający, ale taka atmosfera znacznie bardziej odpowiadała obu piłkarzom, niż wrzaskliwe kłótnie serwowane w większość restauracji czy barów.
-Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę-bąknął Pedro.
-Zazdrościsz?
-Tego, że grasz w pierwszej kadrze. Kiedy debiutowałeś?
-W kwietniu. z Al Ahly z Kairu.Wygraliśmy wtedy 4:0, a ja strzeliłem bramkę.-na twarzy Bojana pojawiło się rozmarzenie.
-Całkiem niedawno-zdziwił się Pedro-czemu mi to umknęło? Długo byłeś w Barcy B?
-W 2006 roku. Grałem tam rok.
-Hmm-Rodriguez zmarszczył brwi.-Ja wtedy jeszcze byłem w Barcelonie C. W zasadzie w Cadet.  Dopiero od tego roku gram w juniorach...
Bojan z zaskoczeniem popatrzył na przyjaciela.
-Dopiero? Masz 19 lat. I pamiętam, że naprawdę dobrze grałeś... gdy jeszcze byliśmy w La Masii.
-Tak, Bojan, ale najwyraźniej nie mam takiego talentu. Ty wystrzeliłeś z formą szybko, mało kogo biorą do pierwszej drużyny w wieku szesnastu lat, nie zmarnuj tego-serdecznie mu doradził-Nawet nie wiesz jak ciężko mi było w Cadet. Drużyna nie radziła sobie kompletnie... zespół właściwie nie istniał. Zaczęliśmy nawet nazywać kadetów Barcą Cimeterio. Bo tak to wyglądało...
-Ale kadra B spadła przecież do Tercera Division?
-Tak i dlatego Cimeterio rozwiązano. A właściwie przesunięto do ligi katalońskiej.-wyjaśnił Pedro-a lepsi zawodnicy trafili do drużyny B. W tym i ja.
Rozmawiali jeszcze chwilę, dzieląc się mnóstwem informacji z okresu, kiedy się nie widywali. Mieli sobie mnóstwo do powiedzenia.
Bo kiedy ma się przyjaciół, to czas spędzany z nimi leci bardzo szybko. Można nie widzieć się wiele lat, albo też widywać się codziennie, a i tak ma się sobie tak wiele informacji do opowiedzenia.
Pedro opowiadał jak mu się mieszka samemu, że odwiedzał swoją rodzinę na Teneryfie, że nie wiedział co się stało z Bojanem, że dalej nie lubi paelli... Bojan streścił przyjacielowi wszystkie awantury jakie sprezentowała mu Isabel, swoje szybkie i niespodziewane przejście do dorosłej kadry Barcelony, o pracy rodziców... Czas minął im naprawdę szybko, gdy skończyli na czasach obecnych, niewielu ludzi było już w kawiarence, a wokół zapadała już ciemność.
-Pedro, będziemy musieli iść.-Bojan wypił trzeci już z kolei zamówiony sok.-Powinienem już być w domu.
-Dobrze, w takim razie cię odprowadzę, co? Pogadamy jeszcze po drodze...
-Pewnie-zgodził się Bojan, wstając z żalem od stolika przy którym siedzieli.
Chwilę później szli już ciepło oświetlonymi migoczącymi światełkami ulicami Barcelony, wciąż rozmawiając.
Bo przyjaciołom zawsze brakuje czasu, żeby naprawdę się wygadać.


______________
Witamy ponownie:)
Część z Was już zna naszą wspólną radosną twórczość, dla innych będzie to pierwsze zetknięcie się z nią, ale mamy nadzieję, że się spodoba. Pomysł na to opowiadanie powstał już jakiś czas temu, ale z różnych przyczyn nie był kontynuowany. Teraz postanowiłyśmy to zmienić. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić na dalsze części:)
Pozdrawiamy serdecznie,
Graffiti & Dolenka





4 komentarze:

  1. Pierwsza? Tak całkiem całkiem pierwsza? O szok... A reszta gdzie? :D
    Bojan i Pedro. Hm, dlaczego to mnie nie dziwi? xD Jakie życie bywa przewrotne... Pedrito jest pełnoprawnym zawodnikiem pierwszej drużyny, a Bojan szuka w Serie A swojego zagubionego talentu. O losie!
    Jestem ciekawa co dalej zaprezentujecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra ja jestem druga i to tylko dlatego, że mnie poinformowała Graffiti. Dzięki ci wielkie za to.
    No a teraz ten trudny moment w którym trzeba przejść do meritum i znowu nie wiem co napisać.
    Na wstępie cieszę się, że wróciłyście. Nie lubię kiedy blog nie ma zakończenia. Po drugie widać, że Pedro i Izzy do siebie ciągnie. I od kiedy Isabel zrobiła się taka miła dla naszego biednego Perdita. A tak nawiasem mówiąc to mu współczuję, kolega nie dość, że młodszy to jeszcze wybił się w tak młodym wieku kiedy jemu nadal przyszło grać gdzieś na peryferiach zespołu. Oby szybko wszedł do pierwszego składu. A Izzy niech przestanie być taką wredotą, bo zmarszczek się przez to nabawi. Złość piękności szkodzi.
    No i to chyba na razie wszystko. Jak na mnie to i tak się rozpisałam. Życzę weny, której mnie dość często brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. AAaa nadrobiłam! I normalnie jestem niecierpliwa co dalej! :D
    Pedro i Bojan , a mi sie od razu buźka uśmiecha :D
    Ta chemia miedzy Izzy a Pedro.. fiu fiu ;D
    Czyżby Bojan dostał jako szwagra swego przyjaciela? :D
    I mam nadzieję, że we wczesniejszych rozdziałach nie chodziło o mojego Marca! heheh :D Taki bad boy to z niego nie jest :D
    Pozdrawiam i czeeekaaam! Codalej!
    Ciesze sie że wracacie ! (:

    OdpowiedzUsuń
  4. I jest strasznie wredna :D jakbym o sobie czytała DOSŁOWNIE.. :D aczkolwiek... tak sobie myślę, że szkoda, że Bojan poleciał do Włoch :C !- Kiślu Kiśl.

    OdpowiedzUsuń