piątek, 7 grudnia 2012

Nowy lokator


Gdy Bojan wrócił do domu, wszyscy byli już na nogach. Siedzieli w kuchni, pałaszując pysznie pachnącą jajecznicę, zrobioną przez mamę.
Bojan poczuł, że jest głodny. Bananem podzielił się z przyjacielem, ale i tak sam owoc by nie wystarczył. Jego mama zresztą zawsze powtarzała, że śniadanie musi być porządne, żeby mały piłkarz miał siły na cały dzień.
Nic dziwnego, że przez ten chwytliwy tekst, powtarzany niemalże każdego dnia, Bojan pilnował, by jeść dobre śniadanie.
I tak zawsze był głodny.
-No, wróciłeś wreszcie-usłyszał śmiech mamy, gdy cichutko umył rączki w łazience, jak przystało na grzecznego chłopca.-gdzie to byłeś tak wcześnie rano?
Spokojnie wszedł do kuchni i usadowił się na krześle. Odgarnął grzywkę i popatrzył na rodziców z uśmiechem.
-byłem u Pedro. Powiedziałem mu, że może z nami zamieszkać.
-i co?-zainteresował się tato, ukradkowo patrząc na mamę z porozumiewawczą miną. To musiała być ważna przyjaźń, skoro mały Krkic już tak rano popędził z tą informacją.-ucieszył się?
-pewnie!-Bojan junior uśmiechnął się szeroko, od ucha do ucha-był bardzo zaskoczony! Ale kazał wam bardzo podziękować…
-czy to zaskoczenie miało coś wspólnego z tym, że powiedziałeś mu to o siódmej rano?
-Nie!-oburzył się chłopak-Na pewno nie!
Rodzice roześmiali się z tego gorącego zaprzeczenia Bojana. Tato pogłaskał go po głowie, a mama dała mu świeżo usmażone jajko.
-Kupimy zaraz drugie łóżko do twojego pokoju i myślę, ze dziś wieczorem Pedro mógłby się wprowadzić do nas-uśmiechnęła się do synka.
Bojan mało nie zachłysnął się tą wiadomością.
-Mogę dać mu tą nową szafkę? Jeszcze nic tam nie schowałem!
-tak, przecież mu się przyda, gdzieś musi trzymać ubrania, gdy będzie u nas mieszkał.
-Kto będzie u nas mieszkał?- w drzwiach pojawiła się Isabel i spojrzała z niechęcią na brata.
Z Isabel rzecz miała się tak, że Bojan pragnął najlepiej wsadzić ją do statku kosmicznego i wysłać na księżyc, najlepiej  biletem tylko w jedną stronę. Jeśliby ktokolwiek słyszał ich wspólne rozmowy, to by się załamał. Niemożliwe, żeby mieli wspólne geny...
Ale teraz sytuacja była wyjątkowa, zakrawała na mission imposible. Bojan odetchnął głęboko i zapukał do drzwi pokoju siostry. 
- Proszę, proszę, któż to mnie nawiedził?
- Przyszedłem pogadać, interesy - wyjaśnił zwięźle i nie czekając na zaproszenie, wparował do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Nie przypominam sobie, bym pozwoliła ci wejść - Izzy stała z rękami na biodrach, w tle leciała jakaś muzyka. Bojan ze zgrozą rozpoznał jęki Bibera. Z żalem odrzucił pomysł o rakiecie i kosmosie, policzył do dziesięciu i wypalił:
- Interes jest. i dobrze przemyśl, czy ci się to nie opłaca.
- To znaczy co? - roześmiała się z drwiną - sorki, brat, ale mało jest rzeczy, które mogą mnie zainteresować z twojej strony.
- Dwieście euro.
- Co??? - Isabel otworzyła usta ze zdziwienia - co ty knujesz, Bo? Jesteś największym dusigroszem, jakiego widział świat i nagle proponujesz mi taką kasę?
- To dla mnie ważne - wyjaśnił krótko. Isabel podeszła do łóżka i usiadła na nim, bratu wskazując miejsce na fotelu.
- No dobra, powiedzmy, że potrzebuję kasy, więc twój interes może mi się przydać. Na czym będzie polegać moje zadanie?
Bojan pogratulował sobie w duchu i zaczął wyjaśniać siostrze szczegóły...
- Mamo, jesteśmy - trzasnęły wejściowe drzwi, a w przedpokoju rozległ się wrzask Bojana, lekko zasapanego, bo dźwigającego sporych rozmiarów walizkę. Drugą, podobną, niósł Pedro.Po wypłaceniu łapówki siostrze (śliczne dwieście euro :((( ) młody Krkic pognał pomóc w pakowaniu, a obecnie przyprowadził kolegę do domu i od dziś Pedro oficjalnie może nazywać się jego mieszkańcem.
- Cieszę się, że już jesteście, chłopcy, Pedro miło cię poznać - mama Bojana uśmiechnęła się życzliwie - tato wróci dzisiaj później, kolacja o siódmej, na razie macie wolne.Pokaż koledze, gdzie będzie spać, rozpakujcie się, zobaczymy, czy coś jeszcze potrzeba.
- Dziękuję bardzo za zaproszenie, proszę pani, postaram się nie sprawiać kłopotu - Pedro nie zdążył więcej powiedzieć, bo Bojan pociągnął go w stronę schodów. Chłopcy wytaszczyli walizki na górę i stanęli u szczytu schodów, żeby nieco odpocząć. 
- A ja myślałem, że mam tylko kilka rzeczy - wydyszał Pedro.
- No - Bojan dyszał obok - trochę ciężkie te kilka rzeczy, chłopie. Dobra, niesiemy dalej, nasz pokój jest przy końcu korytarza.
- A więc macie jeszcze trochę do pokonania - rozległ się głos Isabel. Chłopcy nawet nie słyszeli, kiedy wyszła ze swojego pokoju i teraz stała w przejściu, z tym swoim kpiącym uśmieszkiem na twarzy, którego Bojan z całego serca nie znosił. 
- Widzę, że nowy lokator przybył - obrzuciła wzrokiem nieco podniszczone rzeczy Pedro - to...miło.
Bojan posłał jej znaczące spojrzenie i wymówił bezgłośnie jedno słowo "kasa". Isabel nie była głupia, więc szybko załapała, o co chodzi. Zgodziła się na umowę, będzie miła dla Pedro a Bojan  będzie miły dla jej portfela. Proste.
- To może ja się przywitam - podeszła do Pedro, do tej pory stojącego w onieśmieleniu i podała mu rękę, którą uścisnął.
- Isabel jestem, niestety ten obok ciebie to mój brat - wyjaśniła.
- Mam takie same zdanie o tobie, czarownico - wymruczał Bojan. Isabel wspaniałomyślnie udała, że nie usłyszała.
- A ty pewnie jesteś Pedro, Bojan dużo o tobie opowiadał - nie dodała, że akurat wtedy nie słuchała, ale Bojan aż truchlał, żeby siostra nie wyskoczyła z czymś głupim.
- Cześć - w końcu wydusił z siebie Rozdiguez - miło cię poznać. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebym tu zamieszał.
Isabel przywołała na twarz uśmiech numer sto czterdzieści dziewięć, Bojan nieraz widział, jak go używała, kiedy kłamała w żywe oczy jednocześnie wyglądając przy tym jak niewinny aniołek. 
- Ależ skąd, fajnie będzie pogadać z kimś innym niż mój braciszek. 
Zabrzmiało to jak starannie nauczona lekcja. Bojan był pewny, że jego szurnięta siostra, która słucha Bibera, tą kwestię ćwiczyła przed lustrem. 
- No to się cieszę, że nie masz nic przeciwko.
- Nic a nic - Isabel posłał kolejny wystudiowany uśmiech i odegrała prawdziwie teatralną scenę ze sprawdzaniem godziny.
- O rety, to już tak późno - zawołała - umówiłam się z koleżankami na zakupy, muszę wybrać w końcu mój nowy strój na pokaz - Bojan aż jęknął w duchu, kiedy pomyślał o smętnym końcu jego dwustu euro, wydanych na jakieś fatałaszki, on sam chciał je spożytkować na nową piłkę do nogi, stara miała już swoje lata. No cóż, ten zakup musi jeszcze poczekać...
- To na razie, chłopaki - Isabel zbiegła ze śpiewem na ustach ze schodów i po chwili trzasnęły wyjściowe drzwi. Jeszcze na ulicy słychać było jej kroki.
- Twoja siostra jest...- Pedro szukał przez chwilę odpowiedniego słowa - jak huragan połączony z czymś słodkim. Ile cię kosztowało to przedstawienie, które odstawiła?
Bojan aż się potknął i walnął głową w ścianę słysząc słowa kolegi.
- Skąd...??? Ja nic... - Pedro popatrzył na niego tak, że w końcu wyznał - dwie stówy.
Rodriguez pokiwał głową - drogo, miałeś kupić sobie nową piłkę, z tego co mi mówiłeś. A zapłaciłeś siostrze, żeby była dla mnie miła. Nie wiem, czy mam się na ciebie obrazić, czy być ci wdzięczny.
- Chcesz znać moje zdanie? Zdecydowanie wdzięczny, nie wiesz, co potrafi Isabel, kiedy ma te swoje humory. 
-Dzięki za ostrzeżenie, będę pamiętał na przyszłość.
- Skąd wiedziałeś...???
- Że to wszystko pic na wodę? - Pedro roześmiał się niewesoło - Bojan, znam cię, aż ci kostki zbielały, kiedy tylko ją zobaczyłeś, zresztą, zbyt wielu ludzi próbowało mnie w ten sposób załatwić i teraz potrafię rozpoznać takie zachowania z daleka. Może to wcale nie był taki dobry pomysł z tym zamieszkaniem tutaj...
- To był wspaniały pomysł i moja siostra nie ma tu nic do gadania - przerwał mu Bojan - nie wracasz do internatu, wybij to sobie z głowy. A z Isabel jakoś sobie razem poradzimy, rodzice nam pomogą. Nie będzie smarkata nam życia utrudniać.
- Bojan, przecież to twój bliźniak, więc ty też jesteś smarkaczem.
- Wierz mi, bycie smarkaczem jest stopniowalne, a Isabel znajduje się na samym dole tej skali -młody Krkic chwycił walizki do ręki - chodź, rozpakujmy się w końcu, potem pokażę ci dom. Mamy wolne co najmniej do siódmej, póki Isabel nie wróci. Potem pójdziemy pokopać.
- No dobra, prowadź, mistrzu - Pedro też chwycił rączkę i pomaszerował za Bojanem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz