piątek, 7 grudnia 2012

Ponowne spotkanie


Trzy lata później...
Camp Nou dalej stało na swoim miejscu i onieśmielało.każdego,kto zaplątał się w okolice skrzyżowania Avinguda Diagonal z ulicą Maillol.
Wciąż było tak potężne,a teraz miało jeszcze więcej tej dumy, gdyż piłkarze Dumy Katalonii mimo problemów, nie poddawali się. Trenerem był nie kto inny jak Frank Rikjaard, bardzo spokojnie usposobiony do ludzi., a piłkarze skoczyliby za nim w ogień.


Widocznie skończył się trening, gdyż właśnie zawodnicy wychodzili z położonego po drugiej stronie ulicy Ciutat Esportiva. Kto był fanem tego klubu, ten od razu rozpoznałby idące postacie.
Xavi, Messi, Iniesta... Victor Valdes pękający ze śmiechu i uwieszony na nim Busquets, Puyol i Pique.
Poszli wprost do samochodów, zaraz przy wyjściu będą musieli się zmierzyć z fanami, którzy zawsze cierpliwie czekali przy wyjeździe.


Z budynków Ciutat Esportiva wybiegł jeszcze jeden piłkarz.Przebiegł do drugiego budynku z jakimiś kartkami w ręce i trafiwszy do celu, skierował się do jednego z pokojów.
Tu było centrum medyczne FC Barcelony.

-panie doktorze, Mister przesyła to panu-podał lekarzowi dokumenty.

-dziękuję, Bojan-uśmiechnął się do niego mężczyzna.
Chłopak pożegnał się z uśmiechem i zawrócił na parking. Czekał na niego dom, obiad, kolejne starcie z siostrą... No, a potem mecz. Z Bilbao!

Idąc, myślał nad swoimi relacjami z Isabel. Nic a nic się nie zmieniła, mimo, że oboje mieli już po 17 lat. Chociaż...
Intensywnie rozmyślając, o mało się nie potknął na kamieniu leżącym na asfalcie.
Rozglądnął się dookoła, gdyż zorientował się, że nie patrzył w ogóle gdzie idzie.
Na szczęście dotarł do parkingu, i nikt go nie przejechał na drodze odcinającej parking od zabudowań kompleksu sportowego.
 Rozmyślania o siostrze mało nie zrobiły z niego naleśnika. Potrząsnął głową i szedł dalej. Rozmyślania nad zachowaniem siostry ostatnio coraz częściej zaprzątały mu głowę. Isabel nadal była wygadana i pyskata, już on coś wiedział na ten temat, ich ciągłe kłótnie doprowadzały rodziców do szału. Mimo tego na pewno nie była już taka wredna jak dawniej. Często łapał się na przyglądaniu się swojej bliźniaczce wpatrzonej gdzieś w dal, jakby nieobecnej. Gdy ktoś się wtedy do niej zwracał, drgała przestraszona i znów stawała okoniem, jakby chciała się bronić. Bojan nie miał pojęcia, nad czym tak intensywnie rozmyślała. 
Idąc w stronę samochodu, zerknął w bok, widząc tam paru piłkarzy z Barcelony B.
Sam jeszcze  niedawno z nimi grał.
Był już prawie przy samochodzie, gdy od grupki piłkarzy odłączył się jeden chłopak i machając im na pożegnanie, ruszył przez parking w stronę wyjścia na ulicę.
Bojan odgarnął brązową grzywkę wpatrując się w idącego. Było w tym chłopaku coś znajomego.Czarne,krótkie włosy, szczupła, niewysoka postać...

Bojan drgnął. Chłopak miał właśnie przejść niedaleko jego auta i poprawił plecak znanym młodemu Krkiciowi od lat ruchem.

-PEDRO!!-wrzasnął i puścił się pędem w jego stronę. To był jego przyjaciel...
Chłopak przystanął i zaskoczony patrzył nabiegnącego Bojana.
Rozpoznał go dopiero z bliska i szczery uśmiech rozjaśnił mu twarz.

-Bojan-wyciągnął ręce i się przytulili, poklepując się po plecach.

-jak to się stało, że się nigdy spotkaliśmy?

-grałem w Barcy C-odpowiedział poważnym głosem Kanaryjczyk -oni nie mają styczności z pierwszą i drugą drużyną.
- w Barcy C…?-Bojan popatrzył ze zdziwieniem- przecież jesteś starszy ode mnie.
-widocznie trenerzy nie widzą we mnie talentu. Teraz gram w B i 20 lat to dobry wiek.
Obaj się przyglądali sobie nawzajem, próbując w prawie dorosłych już chłopakach odnaleźć tych przyjaciół sprzed lat.

Pedro już u Bojana nie mieszkał.
 Rok  po incydencie z Isabel kupił małe mieszkanie i się tam przeniósł. Rzadko zachodził do Krkiciów, co najwżej wtedy, kiedy nie było w domu Isabel, i już nie mieli takiego kontaktu. Grali razem dopóki nie dostali powołań do Barcelony C, a Bojan bardzo szybko awansował z niej do B.
Ich drogi się rozeszły.
W 2007 roku, czyli obecnie, Bojan grał już w pierwszym zespole.
Teraz się spotkali po raz pierwszy po kilku latach.

-Nic się nie zmieniłeś-stwierdził z radosnym uśmiechem Bojan, kładąc przyjacielowi rękę na ramieniu.
Kanaryjczyk się równieżuśmiechnął.

-Ty też nie.

-To teraz będziemy się widywać częściej! Chodź, jedziesz ze mną na obiad do nas! Rodzice się ucieszą z pewnością, a my nadrobimy te wszystkie lata.

-A twoja siostra?-ostrożnie zapytał Rodriguez.
-Isabel? Dalej jest tak podła jak była - Krkic westchnął - dalej ciągle się kłócimy, więc nie oczekuj cudów. Mózg jej się wcale nie rozwinął, ale jakoś sobie poradzimy. Może cię nie pozna.

Wesoła informacja Bojana rozbawiła Pedrita, więc obaj z dobrymi humorami wsiedli do auta.
Gdy wysiedli z samochodu,kierując się do drzwi, zauważyli dziewczynę niosącą dość dużą siatkę. Miała taki sam kolor włosów jak Bojan i tak samo niesforną grzywkę opadającą jej na czoło, mimo starań właścicielki włosów.

-No i masz! Już ją przyniosło -jęknął Bojan.

-Isabel?-ciche pytanie Pedro sprowadziło Krkicia na ziemię

-Taak. Nie wiem jak to przeżyjemy! Myślałem, że jest w szkole.

Spotkali się z bliźniaczką Półserba w bramce.

-Po co to niesiesz, Isabel?-zapytał zrezygnowany Bojan.

-Kupiłam ciasto, dziś przychodzą moje koleżanki!-zmierzyła wzrokiem brata.

-To ciasto nie będzie tylko dla nich-Bojan z szerokim uśmiechempopatrzył na Pedro.-ja też mam gościa.

Isabel popatrzyła wyniośle na chłopaka by zmiażdżyć go jakimś złośliwym powitaniem.

Zamarła jednak w pół ruchu. To nie był żaden z kolegów Bojana ze szkoły, ani tym bardziej z drużyny, z których kilku najbardziej znanych, o dziwo, szanowała.

To musiał być któryś z kolegów z dawnej szkółki piłkarskiej, którzy już jej bliźniaka nie odwiedzali. Isabel pierwszy raz w życiu nie wiedziała co zrobić. Znała tą twarz i czuła że ma z nią związane jakieś niemiłe wspomnienie.
Oczy chłopaka przenikliwie na nią patrzyły, jakby się domyślał o czym dziewczyna myśli.

-Jeśli nie jesteś zachwycona moim widokiem, to nie musisz się witać-zadrżała na dźwięk jego głosu. Isabel Krkić Perez nigdy nie zapomina. Znała go, musiała się tylko upewnić jak się nazywa.
Bojan z wahaniem spojrzał na siostrę i dał jej wzrokiem znak, żeby nie odwaliła niczego głupiego.
-chodź-pociągnął kolegę za rękaw koszulki z logo Barcelony.
Wolał nie czekać, aż jego siostrunie rozwinie cały wachlarz swoich umiejętności. 
Ku wielkiej uldze Bojana, w domu byli już jego rodzice.

-Co tak późno dzisiaj, synku! Czekamy na ciebie z obiadem, idź, umyj ręce!

Bojan zaśmiał się, słysząc głos mamy, dochodzący z kuchni.
Pociągnął za sobą przyjaciela do łazienki i obaj szybko umyli ręce.

-Mamo...Nie wiem, czy pamiętasz, a powinnaś-zaczął z uśmiechem.

-Powinnam?-mama bliźniaków kładła na stole talerze.
Bojan spojrzał z rozbawieniem na nieco zakłopotaną minę Pedrita.

-Nie uwierzysz kogo dziś spotkałem-wypchnął przyjaciela do przodu-mój najlepszy przyjaciel, Pedro...

-Dzień dobry-niepewnie przywitał się Rodriguez, a mama kumpla wyściskała go. To serdeczne powitanie było miłe. Chłopak poczuł się pewniej, choć czuł, że ma czerwone z emocji uszy.
Siedli przy stole, by zjeść zupę.

-ISABEL, ile mam cię wołać żebyś łaskawie zeszła na obiad?-zawołała pani Krkic.
Piłkarze spojrzeli po sobie. W końcu dało się słyszeć narzekanie i kroki  bliźniaczki Bojana.

-No wreszcie, usiądź tu, koło Pedro, zupę masz tutaj.

Isabel drgnęła i wyniośle spojrzała na Kanaryjczyka. Pedro? A kto to jest?

Zasiadła na wskazanym miejscu nie będąc tym zachwycona.
Biorąc łyżkę, przypadkiem zetknęła się z jego ręką. I zaraz odskoczyła. 
Mgliste wspomnienie jakiejś kłótni... Czy on chciał wtedy pomóc? Wkurzało ją zawsze, że ten chłopak patrzył na nią takim wzrokiem, jakby rozumiał dokładnie jej myśli i motywy działań. Mieszkał tu... Tak, to on. Skończyła jeść i podniosła się, strącając łyżkę.
Kanaryjczyk szybko ją podniósł.

-Proszę-nieśmiały uśmiech w połączeniu z tym głosem był dla niej nieznośny. 
-Uważaj jak siedzisz!-warknęła, nie zadając sobie trudu podziękowania. Rzuciła jakieś słówko w stronę brata i wyszła z kuchni krokiem księżniczki.

-Idiotka-odezwał się po chwili Bojan.

-Nie, nie. Po prostu sobie mnie przypomniała. Nie wie jak się zachować.-zaoponował Pedro. Pamiętna sytuacja sprzed pięciu lat stanęła mu jak żywa przed oczami.
-No co ty, chyba nie będziesz jej bronił-Bojan z niedowierzaniem przyjrzał się spokojnej twarzy przyjaciela.

Isabel rozmowę słyszała jeszcze ze schodów.

-Znowu! -zacisnęła ręce ze złości-jak on to robi?! 
Tupnęła nogą i pobiegła do swojego pokoju. Przyjaciel brata działał jej wybitnie na nerwy.

1 komentarz:

  1. Jestem pewna, że to czytałam jeszcze jak nie miałam takich ogromnych zaległości, nie wiem dlaczego ale bardzo podobał mi się moment w którym mama Bojana najzwyczajniej w świecie wyściskała Pedrita :) !

    OdpowiedzUsuń